W poszukiwaniu zaginionej szczęki

Dziadek jakże piękne słowo i brzmi tak poważnie, sędziwie… Chciałabym móc to samo powiedzieć o moim dziadku Natenku ale niestety nie mogę. Wszyscy w rodzinie wycierpieliśmy wiele z powodu rozlicznych jego historii, z których część ze względu na drastyczną zawartość nawet nie nadaje się do opisywania bo od razu kapuś Ofelia 007 zgłoś się! lub ten chłopiec lat 13 by donieśli i zamknięto by mój opiniotwórczy blog, tak jak zamknięto po ich donosach blog Meli Xero mojej przyjaciółki i lekarki. Tak więc od dzieciństwa starałam się od dziadka trzymać jak najdalej, jakże wielkim zatem było moje zdziwienie kiedy kilka dni temu zadzwonił dzwonek u moich drzwi, i po otwarciu zobaczyłam dziadka Natenka… Witaj wnusiu, od razu nie martw się nie przyjechałem na długo. Jestem przejazdem – powiedział dziadek pakując się do mojego mieszkania. Rozsiadł się przy stole i wręczył mi paczkę. Tutaj masz prezent, obierki po naszych ziemniakach z których pędzimy. Wiesz dziecko że to kopa daje większego niż spirytus i w sklepie nie uświadczysz. Dygnęłam ładnie przed dziadkiem jak nauczyła mnie moja salonowa przyjaciółka Pantofelek, dygu dygu, po czym od razu nastawiłam je na zacierek. Dziadka nawet nie pytałam czy spragniony, odruchowo nalałam po pół szklanki bimberku ze spleśniałej fasoli. Dziadek jednym tchem przechylił. I kiedy przechylał zauważyłam że zęby górne tak o krawędź szklanki zadzwoniły. A widzisz dziecko, szczęka sztuczna coś obluzowała mi się ostatnio, jakiś słaby klej kupiłem, chciałem zmienić na lepszy ale na kropelkę za długo trzyma to oderwałem i tak mi się co jakiś czas opuszcza. I później siedzieliśmy z dziadkiem Natenkiem i pitoliliśmy pitu pitu pitu. Pitu pitu godzinami, chlapu chlapu i znowu pitu pitu. Dziadek przypomniał mi historię jak to w dzieciństwie zachciało mi się kiedyś w piwnicy i mało nie zdążyłam, a dziadek zachował stalowe nerwy. Kazał mi załatwić się na szufelkę i buch od razu wszystko do pieca! Tak samo jak pojechaliśmy kiedyś z dziadkiem na grzyby i to samo mnie naszło, dziadek poświęcił na moje podtarcie najpierw całą paczkę po papierosach POPULARNE, a jak to nie pomogło to i papierosy. Przy okazji tym pergaminowym środkiem paczki mnie podcierał to poślizg taki był… Niemniej mimo tych dobrych chwil, dziadek podpadł rodzinie za wszelakiej maści ekscesy zwłaszcza na podłożu erotycznym. No świętym to on nigdy nie był, a że w młodości był marynarzem to i ekscesy międzynarodowe były. Jak poznikają kapusie Ofelia 007 zgłoś się! i chłopiec lat 13 to może kiedyś wam o tym napiszę.
I podczas tego picia kiedy już się ściemniało dołączyli do nas Kulawy Genek i spółka. I dziadek opowiadał o tych Włoszkach, Hiszpankach, Bułgarkach. I w pewnej chwili wstał i poszedł do toalety chwytając się za buzię. Chyba mój bimberek ze sfermentowanej fasoli mu nie służył bo wcześniej wiatry miał, co słychać raczej nie było ale czuć na pewno i to od jego strony zachodziło. Poszedł bardzo szybko i długo coś nie wracał wiec się zaniepokoiłam, że może tam zasnął. Zapukałam, otworzył ale jakiś zmieniony był. Sceka wpada do kibeka – wyseplenił i nic nie zrozumiałam. Dopiero jak się przyjrzałam to zauważyłam, że dziadek jest bez szczęki stąd to seplenienie i zapadnięta buzia. Pokazał palcem na kibelek i zrozumiałam, że mu szczęka wpadła do środka jak pawia puszczał. Oj dziadku dziadku, teraz tylko maszynka i mielone na papkę na okrągło – powiedziałam żartem. Już nieźle na bani byłam więc zawołałam Genka i spółkę i zaczęliśmy kombinować jak tę szczękę dziadkową odzyskać. Genek co zahartowany jest a jak na duzlu to i mniej strachliwy, zerwał mi w dużym pokoju listwę przyścienną i wepchnął do WC. Zaczął ją tak naginać i wpychać co chwilami przypominało Kozakiewicza w ostatniej fazie skoku. Ale tym razem to nie Kozakiewicz pokazał wała bo listwa pękła i Genek spadł na kafelki. Jak walnął, ale on jest twardy, wstał i otrząsnął się. Zdesperowany zakasał rękaw i włożył centralnie rękę do kibelka. I drugą ręką tak tym złamanym kawałkiem listwy zaczął góra dół, góra dół. I po piętnastu minutach wyciągnął dziadkowa szczękę, która po prostu zagryzła się na listwie. Dziadek zachwycony uściskał Genka i natychmiast szczękę założył nie tracąc czasu na opłukiwanie. Bo szybkość to domena naszej rodziny, chłe chłe.

A morał z tej historii jest następujący: picie bimberku może doprowadzić do obfitujących w przygody ciekawych poszukiwań z Kozakiewiczem w tle, czego i Wam życzę.

9 comments on “W poszukiwaniu zaginionej szczęki

  1. to było coś! tak wygło tę listwę że myślałem że mnie na sufit wrzuci, ale nic to, zatelepało i szczeka dziadziusia była odzyskana. Tylko potem… musiałem wysłuchac opowieści o tym jak przysnał w rowie gdy wracał z lasu z grzybami do domu i potem szukał szczeki na polu kukurydzy. to była jazda.
    wszystko wiem o polach w okolicy jego domu, każda bruzde opisal mi. Dobrze że zasnał potem bo chybabym nigdy do domu nie wrócił

  2. Starszy pan bardzo przyjemny był, zapraszaj go częściej w prawdzie gadatliwy ale tyle ma ciekawego do opowiedzenia, tylko Helę i Helka w domu zostawie bo mi sie rozbisurmanią o d takich opowieści
    No i fakt dzięki Gienkowi wszystko sie dobrze skończyło. No i model szczeki dziadek ma w porządku. Kłap mocny.

Dodaj komentarz